Dyskusja na temat związku między katolicyzmem a polskością powraca w różnych kontekstach. Towarzyszą jej rozmaite intencje i wnioski. Sprawa jest bardzo delikatna, budzi bowiem żywe emocje i wywołuje wiele nieporozumień i wątpliwości.
Zwróćmy uwagę na dwie z nich. Po pierwsze, ma miejsce łatwo sprawdzalny fakt socjologiczny istnienia Polaków, którzy katolikami nie byli i nie są – albo należeli do mniejszości religijnych (np. byli kalwinistami czy luteranami), albo w ogóle nie wierzyli, będąc agnostykami czy wręcz ateistami. Po drugie, katolicyzm jest tym wyznaniem, które podkreśla uniwersalizm („katolicyzm” oznacza wszak powszechność) własnej wspólnoty, a założenie to musi budzić napięcie na linii tożsamość narodowa – tożsamość religijna, ta pierwsza bowiem jest z natury partykularna, a ta druga ciąży ku powszechności.
A jednak świadomość tego rodzaju związku między religią a tożsamością zbiorową Polaków była oczywista dla wielu wybitnych naszych rodaków. W tym kontekście można wspomnieć o wielu twórcach naszej kultury – na czele z najwybitniejszymi romantykami: Zygmuntem Krasińskim, Cyprianem Kamilem Norwidem, ale także Adamem Mickiewiczem. W tym gronie wymienić można również wielu znakomitych duchownych i ludzi Kościoła, np. abp. Józefa Teodorowicza, bł. Marcelinę Darowską, bł. Edmunda Bojanowskiego, św. Zygmunta Szczęsnego Felińskiego, św. Józefa Bilczewskiego, aż po największe polskie autorytety drugiej połowy XX w. – bł. Stefana Wyszyńskiego, św. Jana Pawła II i bł. Jerzego Popiełuszkę. Podobne przekonanie reprezentowali politycy, łącznie z ojcami niepodległości – Wojciechem Korfantym, Ignacym Janem Paderewskim czy Romanem Dmowskim. Nie byli to ani ludzie jednej epoki, ani jednego środowiska, ani nawet jednej wrażliwości.
Więcej:
http://idziemy.pl/