Ewangelia (Łk 6, 17.20-26)
Błogosławieni ubodzy, biada bogaczom
Słowa Ewangelii według Świętego Łukasza
Jezus zszedł z Dwunastoma na dół i zatrzymał się na równinie; był tam liczny tłum Jego uczniów i wielkie mnóstwo ludu z całej Judei i z Jeruzalem oraz z nadmorskich okolic Tyru i Sydonu.
On podniósł oczy na swoich uczniów i mówił:
«Błogosławieni jesteście, ubodzy, albowiem do was należy królestwo Boże.
Błogosławieni, którzy teraz głodujecie, albowiem będziecie nasyceni.
Błogosławieni, którzy teraz płaczecie, albowiem śmiać się będziecie.
Błogosławieni jesteście, gdy ludzie was znienawidzą i gdy was wyłączą spośród siebie, gdy zelżą was i z powodu Syna Człowieczego odrzucą z pogardą wasze imię jako niecne: cieszcie się i radujcie w owym dniu, bo wielka jest wasza nagroda w niebie. Tak samo bowiem przodkowie ich czynili prorokom.
Natomiast biada wam, bogaczom, bo odebraliście już pociechę waszą.
Biada wam, którzy teraz jesteście syci, albowiem głód cierpieć będziecie.
Biada wam, którzy się teraz śmiejecie, albowiem smucić się i płakać będziecie.
Biada wam, gdy wszyscy ludzie chwalić was będą. Tak samo bowiem przodkowie ich czynili fałszywym prorokom».
SŁOWO NA NIEDZIELĘ
Czytania: Jr 17, 5-8; 1 Kor 15, 12. 16-20; Łk 6, 17.20-26
Jedno słowo łączy trzy, niedzielne czytania liturgiczne. Tym słowem jest: serce. Wielu z ludzi, słowo: serce, może wydawać się słowem o teoretycznym, wirtualnym znaczeniu. Dla wielu jest konstruktem, używanym przez poetów i pisarzy, oddających tym słowem stany emocjonalne swoich bohaterów i opisujących nim rzeczywistość literacką, daleką od codzienności przeciętnego człowieka. Ale też, dla części ludzi, serce jest symbolem naiwności, sentymentalizmu, dla innych znakiem braku rozsądku czy nadmiaru uczuć i oderwania człowieka od rzeczywistości, pełnej konkretów, twardych i wymagających twardego stąpania po ziemi.
To słowo: serce, staje się konkretem dopiero wtedy dla człowieka, gdy on zrozumie swoje własne doświadczenie życiowe, kiedy relacja z drugim człowiekiem zaczyna kształtować jego życie, kiedy staje się źródłem jego siły, życiowej motywacji, poczucia sensu lub całkiem przeciwnie, kiedy ta relacja staje się źródłem i przyczyną cierpienia, bólu czy nawet traumatycznych przeżyć, jak rezygnacji, a w skrajnym przypadku rozpaczy.
Dla każdego z ludzi, pierwszy i jednocześnie pozytywny scenariusz jest obrazem naturalnej potrzeby i pierwotnego, niezatartego pragnienia Dobra. Prorok Jeremiasz i największy z proroków, Jezus Chrystus, zdają się dziś mówić, że każdy z ludzi może ten scenariusz zrealizować, przeżywając swoje istnienie. Zdają się też mówić, że to jest wyłącznie i wyłączna, samodzielna decyzja człowieka co do tego, jak skorzysta ze swojej wolności, w jaki sposób i jak spełniać się będzie jego istnienie.
Serce: jest, nie ma
Wprost, słowo serce przywołuje jedynie pierwsze czytanie liturgiczne z Niedzieli, zaczerpnięte z Księgi Jeremiasza. Przywołuje je raz, ale czyni to w ważnym bardzo kontekście, który stanowi klucz do otworzenia tajemnicy albo raczej objaśnienia sensu i znaczenia kolejnych dwóch czytań. Jeremiasz mówi o odwracaniu serca przez człowieka od Pana. Dla człowieka wiary, a takim bez wątpienia jest prorok Jeremiasz, serce jest miejscem, jest przestrzenią duchową w człowieku do nawiązywania przez niego, zachowywania i pogłębiania relacji z Bogiem, aż do jej umacniania i przekształcania w jedność człowieka z Bogiem.
Jeremiasz mówi o odwracaniu serca od Pana, Istoty duchowej i osobowej. A, zatem, tym stwierdzeniem, Jeremiasz daje do zrozumienia, że nie będzie możliwe dla człowieka nawiązanie relacji z tą Osobą, jeśli on sam odwróci od Boga swoje serce. Bo, usunięcie przez człowieka pragnienia poznania i doświadczenia Boga z jego serca, oznacza zamknięcie przez niego duchowej bramy w nim samym. Oznacza to, w praktyce duchowej, brak relacji z Bogiem, takiej zresztą, w jaką człowiek wchodzi nieustannie z każdą, poznaną przez siebie osobą, doświadczając jej obecności we własnym życiu. Człowiek może być obok innych ludzi, ale ich nie poznać, nie zapamiętać rysów twarzy, imienia, a nawet faktu ich istnienia. Ale też, człowiek spotykając inną osobę, poznaje ją władzami ciała, jego zmysłami, które wiążą go z wymiarem materialnym. Ale, sprawność poznanej osoby, jej miły wygląd nie jest ostatecznie tym, co człowieka przekonuje do współobecności z tą osobą. I nie jest to jedyny sposób poznania drugiego człowieka. Bo, wymiar materialny i cielesność, nie jest jedynym wymiarem, a nawet, w dojrzałym życiu człowieka i w życiu człowieka dojrzałego emocjonalnie i duchowo, nie jest wymiarem najważniejszym.
Ważniejsze jest poznanie ducha tej osoby, bo to pozwala rozpoznać dopiero, czy osoba ta ma serce, czy jest bez serca. I, nie jest potrzeba, nawet, fizycznej obecności dwojga ludzi, by odczuwać, duchowo i bardzo silnie Dobro, związane z bliskością duchową drugiej osoby, tej której poświęca się cząstkę siebie, swoje serce, bo jest dobra.
Relacja kształtuje i serce, i ducha
Każda, nowopoznana przez człowieka osoba, a na pewno niemal każda nowopoznana osoba, co jednak i tak potwierdza regułę, ma wpływ na jego życie, choćby poruszała w nim, jedynie, nutę świadomości, że jest dla niego obojętną. Są osoby, które w momencie poznania zajmują całe serce drugiego człowieka, a pamięć o nich modeluje nawet postępowanie tego człowieka. Po bliższym poznaniu, człowiek nawet jest gotów podporządkowywać tej osobie swojego ducha i swoje postępowanie, co określa się, jako: oddanie serca innej osobie. A, to oznacza, że od poznania osoby, która zapadła mu w serce, człowiek postępuje zgodnie z tym, co sądzi, że tamta osoba byłaby oczekiwała, czego byłaby pragnęła albo i co byłaby sama uczyniła w konkretnej sytuacji na jego miejscu. I tak, człowiek postępować może z sercem, bo czuje się związany z inną osobą serdeczną relacją. A, jeśli postępowałaby z sercem pełnym pamięci o innej osobie i jej Dobru oraz zgodnie z duchem postępowania tamtej osoby, można mówić o pięknej miłości, albo o wspólnocie ducha, lub o jedności duchowej dwóch osób.
Wydaje się, że człowiek dojrzały w latach, pamiętający własne doświadczenia życiowe, twierdzeniem Jeremiasza o złudnym zaufaniu, pokładanym w innych ludziach nie będzie zaskoczony, a nawet może je uznać za nudne i oczywiste. Trudno, bowiem, nie przyznać racji Jeremiaszowi, przypominając sobie swoje własne zawody życiowe, niespełnione nadzieje i pragnienia, związane z innymi ludźmi czy choćby, także ze sobą samym. Wiedza, którą dzieli się prorok Jeremiasz, po takiej, pogłębionej refleksji, nie jest już wiedzą tajemną, której zrozumienie jest przywilejem niewielu. Jest raczej jej smutnym i, co zaskakiwać może, od lat, a może od zawsze, świeżym owocem, albo samodzielnym i niechcianym bytem.
Człowiek, który oddał bez reszty swoje serce innej osobie, czyni to z przekonaniem o dobrej relacji, relacji miłosnej, w której fundamentem jest pragnienie Dobra drugiej osoby i pragnienie współdzielenia z nią wszelkiego Dobra. A wtedy, to ta osoba jest podmiotem wiary, zaufania, a z nimi pojawia się skłonność do ponoszenia ofiar dla wspólnego Dobra, a choćby dla Dobra drugiej, miłowanej osoby. Między dwiema osobami, których serca są podobne, otwiera się cudowny świat Ducha, jakby wspólnego Dobra, w którym nie potrzebują słów, by się rozumieć, współdziałać nawet nie poprzedzając tego działania komunikacją, jaką ludzie znają i wiążą z wymiarem materialnym.
Serce lub tradycja, duch lub niewola
Serce jest ściśle związane z wolnością człowieka, gdyż sercem może się człowiek zbliżać lub oddalać od innych ludzi, ale też od Boga, a nawet sercem może się człowiek odwracać od ludzi i Boga. Człowiek, czyni to z własnej woli, choć nie zawsze, a może raczej nieczęsto, ma świadomość tego, że to, co uczyni ze swoim sercem, ma wielkie znaczenie dla jego Dobra własnego. Prorok Jeremiasz podnosi, że czyni to sam człowiek, bo to on ma w swojej, naturalnej dyspozycji własne serce. Stąd działanie to, polegające na, wydawałoby się nieokreślonej czynności odwracania serca od Pana, człowiek rozpoczyna od swojej własnej decyzji, która źle kierunkuje jego pragnienia, jego cele oraz zaangażowanie w ich spełnianie i ich realizację. O tym działaniu, ale i o takim człowieku, prorok mówi tak: Przeklęty mąż, który pokłada nadzieję w człowieku i który w ciele upatruje swą siłę… Przejawem decyzji, jaką człowiek podejmuje sercem, co jednocześnie potwierdza swoją wolą i swoim działaniem, okazuje się, jest to, w kim człowiek pokłada nadzieję. Jeremiasz, przywołaną w pierwszym czytaniu treścią proroctwa, zdaje się wyraźnie ostrzegać czytelnika, że jego serce, które wiąże go z drugim człowiekiem, jak z wyrocznią co do prawdy o jego Dobru własnym, oczekując spełnienia jego naturalnego pragnienia Dobra właśnie na tej drodze, nie będzie spokojne. Jeremiasz, wyraźnie ostrzega też, że serce człowieka, które wiąże go z niezachwianym przekonaniem o własnej mocy i osobistej sprawczości, nie będzie spokojne.
Jeremiasz mówi o ufności Panu. On, Boga przedstawia nie jako Stwórcę, Który dokonał aktu stworzenia świata i w nim człowieka, usuwając się w cień zdarzeń. Prorok mówi o Bogu jako Panu, zatem o Istocie osobowej, Która panuje. Panem jest Bóg, Osoba obecna w życiu człowieka, właśnie przeżywającego swoje istnienie. Pan, ma władzę i dysponuje narzędziami władzy. Ta władza jest tak wielka, że człowiek ufający Panu, zgodnie z proroctwem Jeremiasza, doznaje błogosławieństwa, jest błogosławiony. I tak rozumiane błogosławieństwo, doznawane od Istoty duchowej i osobowej, jest odczuwane przez człowieka, który przeżywa swoje istnienie w ciele, zatem przeżywa błogosławieństwo i doznaje go w wymiarze materialnym, choć na sposób duchowy. Takie doznanie, co trzeba wyraźnie jeszcze raz podkreślić: duchowe jest, jednak, wyłącznie przymiotem człowieka wiary. Ona, otwiera serce człowieka na doznanie Dobra, Którego natura nie jest materialna i nie jest cielesna, bo Dobro Jest duchowe i osobowe. Takie doznanie omija człowieka, który nie pragnie Dobra, ale oczekuje w swoim życiu wyłącznie tego, co sam ma za dobre i czego może doświadczyć w ciele i swoimi zmysłami.
Dla wielu ludzi współcześnie, wbrew ich prawdziwemu Dobru, takie doświadczenia są jedynymi, jakich pragną, choćby dlatego, że nikt w ich otoczeniu, czasem nawet osoby duchowne, nie inspirują ich do poszukiwania doznań duchowych, poznania prawdy o Dobru i doświadczenia Boga. Takie osoby bowiem, choć deklaratywnie poświęcone wyłącznie sprawom duchowym, same mogą być ubogimi w doświadczenia wiary, bo stać mogą na straży martwych przepisów, tworzonych przez ludzi, a nie strażnikami Prawa, ustanowionego przez Boga. Dobrze to objaśnił faryzeuszom Jezus, mówiąc o tym tak: Słusznie prorok Izajasz powiedział o was, obłudnikach, jak jest napisane: Ten lud czci Mnie wargami, lecz sercem swym daleko jest ode Mnie. Ale czci Mnie na próżno, ucząc zasad podanych przez ludzi. Uchyliliście przykazanie Boże, a trzymacie się ludzkiej tradycji». I mówił do nich: «Umiecie dobrze uchylać przykazanie Boże, aby swoją tradycję zachować. (Mk 7, 6-8). Tradycja, używana źle i nie do prawdziwego Dobra, wiązać może ludzkiego ducha i dawać może, wbrew Duchowi Bożemu, władzę nad duchem człowieka innemu człowiekowi. A wtedy, nie jest już ważne, jaką pełni ten człowiek funkcję społeczną czy zawodową, bo człowiek wiary winien wiązać się tylko i wyłącznie z Bogiem, osobiście, wprost i na sposób duchowy. I do tego potrzeba jest serca, jego wolności do Dobra.
Do tego potrzebne są wybory dokonywane sercem, które uwalniają człowieka do Dobra. Tak, człowiek będzie poddawał się władzy Boga, nie tradycji, o której Jezus mówił twardo do faryzeuszy tak: I znosicie słowo Boże przez waszą tradycję, którąście sobie przekazali. Wiele też innych tym podobnych rzeczy czynicie». (Mk 7, 13) Jest to spójne z głosem Boga i Stwórcy, Który przez proroka Ezechiela mówił tak do Swojego ludu, który On pragnął przywrócić do Dobra, by spełniło się dla niego całe Dobro, Którym On Jest: I dam wam serce nowe i ducha nowego tchnę do waszego wnętrza, odbiorę wam serce kamienne, a dam wam serce z ciała. (Ez 36, 26) Pragnienie Boga i Stwórcy spełniło się, jednak, dopiero w Jezusie i w tych, którzy uznali Jezusa za swoją drogę, prawdę i życie i przeżywali swoje istnienie na jego obraz i podobieństwo.
Serce panem czy pan serca
Sercem można uwolnić się od martwego wypełniania wymogów tradycji, serce może dać człowiekowi wolność od władzy innych ludzi nad nim samym. Stanie się to dzięki temu, że człowiek będzie wolnym od zła, gdyż w swoim duchu, wsłucha się w wołanie o Dobro. Bo, tak właśnie da on w swoim sercu, z własnego wyboru, miejsce Bogu, tak podda się pod władzę Boga i będzie postępował zgodnie z Jego Duchem. Tak doświadczy człowiek Dobra, prawdziwego, Którego nie da się doświadczyć inaczej. Paweł Apostoł mówi w swoim Liście do Koryntian o Jezusie, Którego istnienie potwierdza treść proroctwa Jeremiasza, a które mówi o błogosławionym Człowieku, Który całą ufność złożył w Panu, i Pan Jest Jego nadzieją. Mówi o Człowieku, Który przeżywał Swoje istnienie w ciele dla Dobra, Którym Jest Bóg, a dzięki temu, Jest błogosławionym i nie przestaje wydawać owoców. Jezus panował nad Swoim sercem, czego obraz dał choćby opis Jego postawy wobec kuszenia przez szatana na pustyni, czy Jego modlitwa w ogrodzie oliwnym tuż przed Jego pojmaniem.
Co kluczowe, biczowanie i ukrzyżowanie Jezusa nie odebrało Jezusowi Dobra, Któremu poświęcił Swoje istnienie w ciele. Nikt, bowiem, nie ma władzy nad Dobrem, tylko Bóg, Który Jest Dobrem i Jest dobry. Władza Boża jest tak wielka, że nadzieja człowieka staje się jego samoistnym Dobrem, bo Sam Bóg Jest nadzieją człowieka. Władza Boża jest tak wielka, że człowiek nie odczuwa niepokoju, a wbrew cierpieniu i bólowi, ma on poczucie sensu własnego istnienia w ciele. Poczucie sensu jest kluczowe dla odczuwania oczekiwanej, upragnionej przez każdego człowieka wysokiej jakości własnego istnienia, jakie kryje się w Dobru. To o doświadczeniu Dobra prorok Jeremiasz zapewnia, mówiąc o zachowywaniu przez człowieka błogosławionego zielonych liści i owocowania, mimo niesprzyjających dla niego okoliczności i niedobrego otoczenia. Te określenia dobrze oddają stan odczuwania przez człowieka relacji z Bogiem, dobrze odzwierciedlają stan serca człowieka i tego, czego doświadcza w swoim duchu.
Jest wiele przykładów, przywoływanych przez Stary i Nowy Testament, relacjonujących istotę rozumienia serca w perspektywie wiary. To kluczowe do tego, by zrozumieć, jak człowiek winien wypełniać Boże Prawo, by doświadczyć na tej drodze pełni Dobra, Którą Bóg Jest. Mówił o tym Jezus tak: Miłować Go całym sercem, całym umysłem i całą mocą i miłować bliźniego jak siebie samego daleko więcej znaczy niż wszystkie całopalenia i ofiary. (Mk 7, 33)
Zgodnie z wiedzą Jezusa o Dobru, jaką posiadł wprost od Boga, Swojego Ojca, na sposób duchowy, doświadczenie Dobra nie jest możliwe bez zaangażowania człowieka całym sercem w to, w co wierzy, o ile jest to prawdziwe Dobro, duchowe i osobowe. Człowiek, doświadczający pełni Dobra ze względu na zaangażowanie całym sercem, napełniony jest Dobrem, a nie ma Dobra poza Bogiem. O tym mówi prorok Jeremiasz w pierwszym czytaniu niedzielnym, podkreślając wartość zaufania Bogu, zwrócenia serca przez człowieka ku Panu. To, jest fundament jedności Boga i człowieka. Jedność duchowa Boga i człowieka zaś, to znak, że serce człowieka jest miejscem, przestrzenią wypełnioną przez Boga, jest domem zamieszkanym przez Boga. Dlatego, serce jest też narzędziem do sięgania przez człowieka w wymiar duchowy, który jest wypełniony bez reszty przez Boga. Serce, jest narzędziem do budowania relacji z Bogiem. Zatem, jest ono pożyteczne człowiekowi do przekraczania granicy wymiaru materialnego i własnej cielesności, bo służy do otwierania świata duchowego.
Serce może być przez człowieka odwrócone od Pana lub zwrócone ku Niemu. Wydaje się to nieco zaskakujące, bo powszechnie, uznaje się serce za pana dla człowieka, co często obrazuje się twierdzeniem: serce nie sługa. Uznaje się, że to serce człowiekowi podpowiada, a czasem przymusza od określonego działania. Człowiek czyni coś z sercem, całym sercem, albo nie ma do czegoś serca, ale Jeremiasz mówi o tym, że człowiek winien wytworzyć, zbudować, osiągnąć świadomość tego, że to on kieruje sercem. Choć, człowiek może swoje serce poddać i podporządkować innej osobie: dobrze, jeśli dobrej, albo źle, gdy będzie to zła osoba, to i tak nie będzie znaczyło, że przestał być jego dysponentem. Może oddać władzę nad swoim sercem, ale nie zaciera to jego natury, która jest dobra, a zgodnie z tym, człowiek pragnie Dobra i chce być wolnym do spełnienia się w nim Dobra, Którego pragnie. To wtedy też można mówić o tym, że panem serca człowieka jest inna osoba, której się podporządkował, a przez to nabrał jej ducha, takiego ducha, z jakim tamta osoba przeżywa swoje istnienie. To, wtedy relacja z inną osobą może pomagać do Dobra człowieka lub pogrążyć jego życie w nieszczęściu zła.
Serce dla Dobra, przebóstwi istnienie człowieka
Jezus, w niedzielnej Ewangelii mówi o błogosławionych i tych, których stan ducha jest całkowitym przeciwieństwem tamtych, określany jednym słowem: biada. To ciekawa perspektywa do oceny życia i jego przeżywania, w jaką wprowadza Jezus Swoją Ewangelią, zgodnie z Którą żył. On przeżywał Swoje istnienie zgodnie z tym, co Sam mówił o dobrym życiu, zgodnym z Duchem Dobra, Którym Bóg Jest. Ta perspektywa, wydaje się być, może nawet szczególnie, interesująca współcześnie i teraz, choćby w kontekście pojawiających się doniesień o, tak zwanej, teologii sukcesu, której miałaby hołdować doradczyni Prezydenta największego mocarstwa na świecie. Jest nią pastorka Paula White-Cain, powołana do kierowania Biurem ds. Wiary w Białym Domu, kaznodziejka megakościoła z Florydy. Poglądy, jakie składają się na ten sposób myślenia o Bogu i ostatecznych sprawach człowieka oraz jego Dobru, sprowadzić można byłoby do takiego oto twierdzenia, że posiadanie bogactw materialnych świadczy o Bożym błogosławieństwie dla człowieka. Takie podejście, już wcześniej, spotykało się z dosyć powszechną krytyką, a jeden głos wydaje się wyjątkowo cenny. To głos Brata Juna, chińskiego kaznodziei z Kościoła Zielonoświątkowego, który w autobiografii: Człowiek z nieba, mówił tak: Mam problem ze wszechobecnym teraz nauczaniem na temat powodzenia, zgodnie z którym podążając za Panem, mamy zapewnione bezpieczeństwo i wygodę. To pozostaje w całkowitej sprzeczności z Biblią i z tym, czego doświadczamy w Chinach. Długie lata spędziłem w więzieniu i około trzydziestu razy trafiałem do aresztu z powodu ewangelii Jezusa Chrystusa. Iść za Bogiem, nie tylko żyć dla Niego, oznacza również umrzeć dla Niego. Bo jeśli żyjemy, dla Pana żyjemy, jeśli umieramy, dla Pana umieramy; przeto czy żyjemy, czy umieramy, Pańscy jesteśmy (Rz 14,8)”. Cała treść niedzielnej Ewangelii wydaje się weryfikować, zdecydowanie negatywnie, poglądy, zgodne z tak rozumianą teologią sukcesu. Takie poglądy pasować mogą raczej do grupy ocen życia tych, których nagrodą będzie biada nie zaś błogosławieństwo życia wiecznego, gdyż już za życia odebraliby nagrodę, jakiej pragnęli sercem.
Jezus mówił o Sobie, że jest drogą, prawdą i życiem, a zatem Jego naśladowanie prowadzić ma człowieka do całego Dobra, Które Jest, oczywistym dla człowieka wiary, doświadczeniem Jezusa. A, tym doświadczeniem Jezusa jest, nie co innego, jak Jego zmartwychwstanie. To zmartwychwstanie Jezusa, Którego Paweł Apostoł spotkał osobiście, sądząc, że został ukrzyżowany i pochowany w grobie, tak głęboko przemieniło jego przeżywanie istnienia, już nie dla nagrody na ziemi. Bo to, co jest przekonujące dla człowieka wiary, to fakt, iż Jezus, przeżywając dla Dobra Swoje istnienie w ciele, stał się na obraz i podobieństwo Boga nie inaczej, jak istniejąc wiecznie. Istnienie wieczne zaś, to jest owoc błogosławionego życia i to nie tylko Istnienia w ciele Jezusa, ale życia każdego człowieka, który zawierzy Jezusowi i, który przeżywać będzie swoje istnienie w ciele na Jego obraz i podobieństwo, a zatem wypełniając wołanie serca o poświęcenie przez człowieka jego codzienności Dobru, ze wszystkimi tego konsekwencjami.
Biada jako określenie, używane przez Jezusa w odniesieniu do bogaczy, pyszałków i lekkoduchów, zmierza do tego, że człowiek, nie wiążący, jak On, swojego serca z Dobrem, nie przeżywający Dobra swoim istnieniem i w swojej codzienności, nie zostanie przebóstwiony przez Dobro, Którym Bóg Jest. Biada jest i będzie tragiczną obietnicą i proroctwem dla tych z ludzi, którzy tego nie rozumieją i którzy się do tej prawdy o Bogu oraz prawdy o człowieku nie zastosują. Paweł Apostoł swoim Listem do Koryntian daje dowód, że on znakomicie to zrozumiał i czynił wszystko, by każdy, kto go słucha i usłyszy, podążył za prawdą życia Jezusa, do której drogą jest dobre postępowanie człowieka. Bo, tak napełni się Dobrem, Które przebóstwi jego istnienie w ciele do wieczności.
Andrzej Roter