Ewangelia (J 15, 9-17)
Przykazanie miłości
Słowa Ewangelii według Świętego Jana
Jezus powiedział do swoich uczniów:
«Jak Mnie umiłował Ojciec, tak i Ja was umiłowałem. Trwajcie w miłości mojej! Jeśli będziecie zachowywać moje przykazania, będziecie trwać w miłości mojej, tak jak Ja zachowałem przykazania Ojca mego i trwam w Jego miłości.
To wam powiedziałem, aby radość moja w was była i aby radość wasza była pełna.
To jest moje przykazanie, abyście się wzajemnie miłowali, tak jak Ja was umiłowałem. Nikt nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół swoich.
Wy jesteście przyjaciółmi moimi, jeżeli czynicie to, co wam przykazuję. Już was nie nazywam sługami, bo sługa nie wie, co czyni jego pan, ale nazwałem was przyjaciółmi, albowiem oznajmiłem wam wszystko, co usłyszałem od Ojca mego.
Nie wy Mnie wybraliście, ale Ja was wybrałem i przeznaczyłem was na to, abyście szli i owoc przynosili, i by owoc wasz trwał – aby Ojciec dał wam wszystko, o cokolwiek Go poprosicie w imię moje. To wam przykazuję, abyście się wzajemnie miłowali».
HOMILIA NA VI NIEDZIELĘ WIELKANOCNĄ “B” (09.05.2021)
Miłość w trzech odsłonach
Jeśli istnieje na świecie temat, na który powiedziano już wszystko, to jest nim zapewne miłość. Ludzie od wieków piszą o niej poematy, komponują pieśni i piosenki, w naszych czasach kręcą filmy. Miłość wzniosła i banalna, miłość tragiczna i szczęśliwa, ta świeża, pełna pasji i ta już gasnąca lub zgasła. Chociaż tyle już o miłości powiedzieliśmy wciąż chcemy o niej słuchać. Wystarczy przyjrzeć się muzycznym listom przebojów lub najpopularniejszym z filmów – obowiązkowo musi się w nich pojawić temat miłości. Nic dziwnego, że mówi o niej także Bóg. Przecież Miłość to jego drugie imię (1J 4,8.16). Jak przedstawia się miłość oglądana z Bożej perspektywy? Jaką Bóg chciałby widzieć naszą ludzką miłość? O tym mówi nam dziś Jego Słowo.
1. Miłość Ojca pokonuje wszelkie bariery
Przemierzając Izrael, na północy, na wysokości Samarii, wzdłuż starożytnej drogi łączącej niegdyś Egipt z Tyrem i Sydonem, natknąć się można na ruiny Cezarei Nadmorskiej. Porozbijane posągi, resztki bogato zdobionych greckich kapiteli i pozbawione zwieńczeń kolumny stojące nad brzegiem morza przypominają jeszcze o świetność tego miasta, które przez blisko sześćset lat było stolicą rzymskiej prowincji Judei. Świątynie, pałace i amfiteatr mogłyby sporo powiedzieć o ludziach, którzy przeszli przez to miejsce: o Pawle więzionym tu przez dwa lata (Dz 24, 27), czy królu Herodzie Agrypie I, który zginął tu w tajemniczych okolicznościach (Dz 12, 21- 23).
Miasto to związane jest także z Apostołem Piotrem. Tutaj właśnie umiejscowiona jest akcja pierwszego czytania z Dziejów Apostolskich, którego przed chwilą wysłuchaliśmy. To część fascynującej historii o Piotrze i jego odwiedzinach u rzymskiego oficera Korneliusza, historii, którą warto poznać w całości. Do Korneliusza przybywa najpierw Anioł, nakazując mu bez słowa wyjaśnienia sprowadzić do swego domu Piotra (Dz 10, 5). W tym samym czasie, kiedy wyruszają wysłannicy Korneliusza, także Piotr ma widzenie ogromnej płachty zstępującej z nieba, stołu nakrywającego się do uczty, na którym znajdują się wszystkie rodzaje zwierząt. Apostoł w swojej wizji ogląda scenę podobną do stworzenia z Rdz 1, 24. Tajemniczy głos nakazuje mu zabijać i jeść. Przy sprzeciwie Piotra (jako Izraelita nie może przecież jeść zwierząt uznanych przez Prawo za nieczyste) scena powtarza się trzy razy. Widzenie znika dokładnie w chwili, kiedy przybywają ludzie od Korneliusza (Dz 10, 10-17).
Czy to oni wytłumaczą Apostołowi sens widzenia? Na razie zapraszają go tylko do domu swego pana, gdzie Piotr usłyszy historię o tajemniczym nakazie anioła. Apostoł zdziwiony licznie zgromadzonymi tam domownikami, zaczyna chyba wreszcie rozumieć, że za całym wydarzeniem kryje się ręka Boża, która dokona tu niezwykłych rzeczy. Rozpoczyna głoszenie Ewangelii o Jezusie i wówczas wydarza się coś, co każe mu przerwać w pół słowa, wobec czego musi pozostać niemy – na wszystkich słuchaczy zstępuje Duch Święty (Dz 10, 34-44). W dziejach uczniów Jezusa rozpoczyna się nowy etap, Ewangelia opuszcza granice Izraela. Bóg sam wskazuje, że chce być także Bogiem pogan.
Zamiarem Ewangelisty Łukasza jest niewątpliwie uwiecznienie ważnego momentu w historii chrześcijaństwa, wejścia pogan do Kościoła. Łukasza nie jest jednak zwykłym kronikarzem, pisze swoje dzieła z perspektywy człowieka wiary i adresuje je do wierzących. Z historii Korneliusza płynie niezwykła nauka: „Bóg naprawdę nie ma względu na osoby” – mówi zdumiony Piotr, Żyd, któremu przychodzi stanąć w progach domu pogańskiego, rzymskiego setnika (Dz 10,34). Wszystkie bariery i granice, jakie my ludzie wznosimy i pieczołowicie konserwujemy, On jest w stanie przekroczyć. Liczy się świadectwo życia, którym wyrażamy naszą przynależność do Niego („Ale w każdym narodzie miły jest Mu ten, kto się Go boi i postępuje sprawiedliwie”, Dz 10,35).
2. Miłość chrześcijanina zbliża do Boga i braci
W czytaniu z 1 Listu św. Jana aż dziewięć razy powtarzają się kluczowe dla Apostoła słowa, „miłość”, „miłować”. Nie chodzi oczywiście o miłość jako namiętność, (gr. eros) czy przyjaźń (gr. fileo) lecz o miłość w najgłębszym tego słowa znaczeniu, czystą i bezinteresowną, cześć i oddanie, jakim obdarza się zarówno Boga jak i ludzi (gr.agape). Jan zachęca swą wspólnotę, aby w codziennym życiu obdarzała się taką właśnie miłością. Ma ona swoje źródło w Bogu i do niego prowadzi (1J 4,7). Jan w typowy dla siebie sposób łączy miłość z poznaniem, czyni z niej narzędzie, za pomocą którego chrześcijanin dociera do istoty Boga. Kto podporządkowuje swoje życie służbie Bogu i braciom coraz lepiej poznaje Boga. Kto nie kocha swoich braci, nie służy im i nie okazuje szacunku, nie zna Boga (1J 4,8). To bardzo mocne słowa, biorąc pod uwagę, że w Biblii „znać” (gr. ginoskein) oznacza przede wszystkim trwać w relacji, być z kimś związanym. Nie kochać braci znaczy więc tyle, co nie mieć nic wspólnego z Bogiem. Miłość chrześcijańska jest dla Jana odpowiedzią na uprzedzającą miłość Bożą. Ostatecznie to On pierwszy dał nam swojego Syna jako ofiarę przebłagalną za nasze grzechy, abyśmy żyli dzięki Niemu (1J 4,9-10).
3. Miłość Syna źródłem i przestrzenią naszej miłości
W dzisiejszej Ewangelii Jana aż dziesięć razy powtarza się „miłość”, „miłować” (gr. agape, agapao)! Jezus ukazuje miłość jako pochodzącą od Ojca i schodzącą z wysoka: Ojciec umiłował Syna, Syn umiłował swoich uczniów, uczniowie mają przedłużyć miłość Bożą na ziemi miłując się nawzajem (J 15,9). Prawdziwej miłości uczymy się od Ojca i od jego Syna. Jezus nie wzywa nas do czysto ludzkiego wysiłku, do obudzenia w sobie uczuć i do kochania na naszą ludzką miarę. Chodzi mu o to, aby uczniowie naśladowali jego miłość. Widać to wyraźnie w Ewangelii Jana, wprowadzającej kluczowe dla bycia uczniami przykazanie: „Wytrwajcie w miłości mojej!” (J 15,9). Trwanie (gr. meno) to zachęta do wytrwałości, kontynuowania podjętego wysiłku. O wiele ciekawszym jest jednak wpisany w to słowo wymiar przestrzenny pozostawania, trwałego zamieszkania w jakimś miejscu, w tym przypadku w rzeczywistości, którą jest miłość Jezusa. Innymi słowy Pan wzywa swoich uczniów, aby jego miłość stała się dla nich domem, przestrzenią życia i modlitwy. O tym, że nie chodzi tylko o metaforę lub mistyczne przebywanie w Bogu, przekonują kolejne słowa Jezusa. Trwać w jego miłości, znaczy wiernie wypełniać jego przykazania (J 15,10). Pierwszym z nich jest przykazanie miłości, jaką uczniowie powinni okazywać sobie nawzajem. Pan raz jeszcze podkreśla: miłość nie na skromną ludzką miarę, lecz na jego wzór („tak jak ja was umiłowałem”, J 15,12). Miłość Pana polega na tym, że oddał za nas swoje życie i objawił nam Ojca (J 15,13-15). Miłować na jego wzór znaczy oddawać swoje życie, czas, zdolności innym oraz prowadzić ich do poznania Ojca („Ja was wybrałem i przeznaczyłem was na to, abyście szli i owoc przynosili”, J 15,16). Ewangelia kończy się raz jeszcze wezwaniem Jezusa: „To wam przykazuję, abyście się wzajemnie miłowali” (J 15,17). Pomiędzy pierwszym a ostatnim wezwaniem uczniowie powinni się jednak nauczyć, czym w istocie jest miłość, do której wzywa Jezus. To jego miłość, skłonna do ofiary, skierowana ku drugiemu, mająca prowadzić do Ojca, od którego pochodzi.
Aplikacja:
Trudno uciec dziś od rozważań nad chrześcijańską miłością, o której z takim naciskiem mówią teksty Janowe (aż dziewiętnaście razy!). W ich świetle miłość przybiera potrójne znaczenie:
1. Miłość jako dar Ojca. Po pierwsze miłość jest darem Ojca, który zawsze uprzedza naszą odpowiedź. Ojciec jako pierwszy umiłował Syna i z miłości do nas wydał go za nasze grzechy. Miłość Boża wychodzi nam naprzeciw, kiedy jesteśmy jeszcze grzesznikami. Ona przekracza wszelkie granice i łamie wszystkie bariery, zapraszając nas do otwarcia się na nią.
2. Moja odpowiedź miłości. Według Jana miłość to szczególna forma poznania. Kto nie miłuje, nie zna Boga. „Znać” to w języku Biblii być zaproszonym do wejścia w rzeczywistość i osobę drugiego, wejść w relację z nim. Miłość tworzy naszą więź z Bogiem. Poprzez naszą miłość do braci zbliżamy się do Boga. Kochając innych kochamy Jego i poznajemy życie od najpiękniejszej strony – w jego pełni.
3. Moja miłość zakorzeniona w Chrystusie. Jako ludzie z natury jesteśmy egoistami. Nasze ludzkie miłości zdane same na siebie nie mając szans dotrwać do jutra. Dlatego Chrystus daje nam swoją Miłość jako przestrzeń, w której nasza ludzka miłość może odzyskać świeżość i blask. Miłość Jezusa uzdalnia nas do kochania. Pan nie chce od nas niczego więcej jak tylko przyjęcia Jego miłości i trwania w niej. Chce, abyśmy kochali jak On.
ks. Marcin Kowalski